niedziela, 16 października 2011

Stosik #2: książkowe przemeblowanie

Wpis tak blogowy, jak tylko może być, bez mentorskiego pieprzenia. A głównymi bohaterami - książki. Czegóż chcieć więcej?

No tak. Lepszej jakości zdjęć. 

No, i może nowych tekstów. Wieeeem.

*     *     *


Nie, to nie jest dzisiejszy stosik. Mimo wszystko jednak wrzucam to zdjęcie - jak dla mnie ta niewielka górka książek wygląda przemiło. Fakt, nie jet to cała moja skromna "biblioteczka", ale za to zawiera wszystkie te tytuły, które są dla mnie w jakiś sposób ważne i przez to występują na reprezentacyjnych półkach. Tu zaś wylądowały przez zmianę mebli. Tak, tak: na starym regale nie było miejsca, więc wreszcie zainwestowałam w nowy, A nawet dwa. Dwa i pół, jeśli policzymy komodę

Samodzielne składanie mebli daje niesamowicie dużo satysfakcji. Nawet jeśli zajmuje dwa dni i kończy się stratami w ludziach*.


Piękna transformacja, prawda? Wiem, to nadal wygląda tak, jakby na regałach nie było miejsca na nowe tytuły. Dlatego zaznaczam, że kartony to sztuczny tłum, którego nie zawaham się w razie potrzeby wyeksmitować.


A oto i gwóźdź dzisiejszego programu: stosik. Jest maleńki, ale i tak zapewnia dużą dawkę szczęścia.

"Cyrk", Alisteir MacLean - znalezione na półce rodziców. Styl MacLeana bardzo spodobał mi się podczas lektury "Partyzantów", a że książka gabarytowo niewielka, zabiorę się za nią już niedługo.

"Bajki dla dorosłych", różni autorzy - kontynuuję poznawanie opowiadań i polskiej fantastyki. Książka otrzymana na osiemnaste urodziny, więc zgrało się z tytułem :)

"Profesor", John Katzenbach - wygrane na LC, co wywołało u mnie dziką euforię (niezbyt często wygrywam konkursy; także dlatego, że rzadko biorę w nich udział). Jestem tego tej pozycji bardzo ciekawa.

"Jedyne dziecko", Jack Ketchum - po "Dziewczynie z sąsiedztwa" sięgam w ciemno po każdą pozycję tego autora. Recenzje zdają się potwierdzać, że klimat miażdży - mam wrażenie, że to będzie coś.


"Posłaniec", Markus Zusak - upolowane po roku oczekiwania. Po pierwsze autor urzekł mnie "Złodziejką książek", a po drugie zachwycił lekkim i naprawdę przyjemnym stylem. Nie mogłam się powstrzymać i już zaczęłam czytać.

Młotek i trzy śrubokręty - bohaterowie ostatnich dwóch dni. Nie ma to jak weekendowe skręcanie mebli..

A teraz, gdy mam już miejsce, pewnie nie wytrzymam nerwowo i dokonam dezintegracji reszty zawartości portfela. W księgarniach nagle zaczęło pojawiać się wszystko, na co od pewnego czasu mam chęć. To w pewnym sensie smutne :(


* - nieprzymocowana do ściany komoda postanowiła się na mnie przewrócić. Stał na niej telewizor. W odruchowym akcie heroizmu uratowałam go przed upadkiem. Głową.

5 komentarzy:

  1. Same regały to już duży powód do radości, a jeśli do tego dodać stosik, choćby skromny, to nie można wymagać więcej w tym samym czasie :D

    Może tylko tego, żeby jednak komody nie atakowały ludzi, wykorzystując do tego telewizory ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jest jeszcze jeden powód do radości: duże zakupy, choćby meblowe, oznaczają, że zawsze zostanie jakaś niewielka reszta - za mała, żeby wykosztować się na nowe biurko, w sam raz, żeby kupić parę książek :D

    Przechytrzę tę komodę. Uwiążę ją do ściany :<

    OdpowiedzUsuń
  3. ksiązki zawsze ślicznie wyglądają ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. Kocham Twoje ksiązki- zwłaszcza Kinga i Pratchetta, których widzę, że masz trochę ;)
    Ach, jak Ci zazdroszczę tej 'skromnej', jak to nazwałaś biblioteczki.

    OdpowiedzUsuń
  5. @ironiclunatic

    Kolekcję Kinga i Pratchetta uzupełniam z największym zapałem, tym autorom należy się zastrzyk gotówki za te wszystkie świetne książki :) Zresztą ostatnio zdecydowanie częściej staram się o nowe pozycje. Ma to swoje nieprzyjemne odbicie w pewnej pustce w portfelu, ale za to ile radości z samego patrzenia! :D

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...