środa, 29 lutego 2012

Top lutego 2012

W tym miesiącu było mało pisania, sporo czytania, trochę słuchania i znikomość grania. 
Niech poniższy post odzwierciedli ten przygnębiający stan rzeczy.

*     *      *

LITERATURA

Nie czytam książek historycznych. Prawdopodobnie jest to wina zarówno mojego lenistwa, które utrzymuje mnie w stanie czytania przede wszystkim dla rozrywki, jak i przedmiotu szkolnego. Daję słowo, na dwa miesiące przed maturą na słowo "historia" dostaję dreszczy i zawrotów głowy - to kwestia połączenia mojej żałośnie krótkotrwałej pamięci i wymagającego nauczyciela. W rezultacie do opasłego tomiszcza opisanego jako "Rosja w łagrze" autorstwa Iwana Sołoniewicza podchodziłam nieufnie, ani trochę nie wierząc rekomendacji brata. Ale cóż - trzeba zachować jakieś pozory samokształcenia. Zaczęłam czytać. I wciągnęło jak bagno na fińsko-rosyjskiej granicy. Tym razem więc zamiast rozpisywać się na temat przedstawionej historii i tego, co mnie w tej pozycji zauroczyło, zalecam poczekać na recenzję. 



GRA

Tym razem zamiast prezentować tytuł świeżo "rozegrany", postanowiłam sięgnąć po grę, z którą zapoznałam się już dobrych kilka lat temu. To, że teraz się tu znalazła, świadczy o tym, jak wielki mam sentyment do tej pozycji. Chodzi oczywiście o pierwszą część gry Gothic. Tu również nie zagłębiam się w szczegóły, tak wiele razy wałkowane przez wszystkich fanów serii: jest to niesamowicie wciągające cRPG, w którym znajdziemy tak pasjonującą, dobrze pomyślaną fabułę, jak i sporo porządnej akcji, wspieranej jeszcze przez dobrą mechanikę. Spośród wszystkich zalet Gothica prym wiedzie świat przedstawiony - daleko mu do lekko cukierkowatych typowych fantasy spłodzonych w USA. Tutaj za byle co naprawdę można dostać w gębę, a do lasu strach iść, bo byle wilk może po prostu odgryźć łeb, a zrobienie z odgrywanego skazańca prawdziwego bohatera daje mnóstwo satysfakcji. Chwała pomysłowi otwartego świata i braku levelowania przeciwników, polecam!



MUZYKA

W tym miesiącu jak zwykle coś niezbyt znanego, ale za to nie instrumentalnego. Tym razem do polecenia mam zespół, którego muzykę można skwitować jako coś w rodzaju alternatywy z domieszką rocka. Eee... Tak, coś takiego. Grupę Faunts można kojarzyć przede wszystkim z utworu "M4 Part II", który ubarwiał graczom podziwianie napisów końcowych i ocieranie łezki wzruszenia w pierwszej części gry Mass Effect. Jak się okazało, Faunts ma do zaoferowania parę innych, równie dobrych kawałków, które zaskakują zmiennym stylem (od elektroniki przez post-rock do regularnego rocka) i miłym dla ucha wykonaniem. Ze swojej strony polecam przede wszystkim płytę "Feel.Love.Thinking.Of" z utworem "Out Of A Limb" na czele.


czwartek, 9 lutego 2012

"Kronika ptaka nakręcacza" Haruki Murakami



Ostatnio często słyszę i czytam o Haruki Murakamim, dlatego postanowiłam go "sprawdzić". Dzięki niespodziewanie bogatym zbiorom szkolnej biblioteki weszłam w chwilowe posiadanie "Kroniki ptaka nakręcacza" i zaczęłam czytać. Kompletnie nie wiedziałam, czego się spodziewać...

Na pierwszy rzut oka historia Toru Okady przedstawia się następująco: zwyczajny, szary Japończyk traci pracę, przez co nagle musi całe dnie spędzać w domu, przeżywa ochłodzenie stosunków z żoną, jakaś przedziwna kobieta zdaje się prześladować go telefonami, a na dodatek uciekł mu kot. To problemy, jakie mogą dotknąć absolutnie każdego, chociaż należy przyznać, że ich nagromadzenie w jednym okresie życia nie wróży Toru najlepiej. Jemu samemu wydaje się, że na własne życzenie zamienił karierę w kancelarii adwokackiej na monotonne, puste życie męża na utrzymaniu żony.

Niestety, na tym kłopoty głównego bohatera się nie kończą. Od zniknięcia kota i tajemniczego telefonu wszystko powoli, ale konsekwentnie się rozsypuje. Wszystko, a przede wszystkim granica między fikcją a rzeczywistością. Z początku Toru szuka kota. Potem szuka żony. Na końcu zaś wydaje się, że tak naprawdę Toru cały czas szukał... siebie samego. Czy znalazł? To pytanie, na które każdy musi odpowiedzieć sobie sam.

Nie sposób wymienić wszystkich osób, opowieści i czynników, które wpłynęły na zmiany zachodzące w bohaterze. W tej książce każda rzecz ma znaczenie, a szczególnie to, co z pozoru nic nie wnosi, to, co jest ukryte między wierszami. To wymaga od czytelnika wielkiego skupienia w czasie czytania. "Kronika..." nie jest łatwą lekturą. Prosty język i pozorna przejrzystość każdego zdania są jedynie fundamentem, na którym wznoszą się trudne pytania. Przez cały czas razem z Toru szukamy odpowiedzi, a na koniec dostajemy zaledwie kilka z nich.

A jak w istocie wygląda sprawa z granicą między fikcją a rzeczywistością? Historia Toru uświadamia jedną, bodaj najważniejszą w ciągu całej lektury rzecz - ta granica NIE JEST potrzebna. Toru jej nie potrzebuje, poddaje się nurtowi wydarzeń, nie zastanawiając się, co jest prawdą, a co wytworem wyobraźni. Tym samym czytelnik może decydować, czym dla niego są poszczególne wydarzenia. Dzięki temu "Kronika ptaka nakręcacza" pozwala na naprawdę swobodną interpretację. To prywatna książka każdego czytelnika. Opowiada o szarym człowieku, którym może być każdy z nas. I każdemu z nas z czasem może zatrzeć się granica między fikcją a rzeczywistością... Co, jak nagle się okazuje, jest cennym darem od losu.

Książka ta z całą pewnością jest niezwykła. Wydarzenia opisane przez Murakamiego wiele razy ocierają się o fantastykę, a te sprawiające wrażenie rzeczywistych wywołują u czytelnika ciche podejrzenie, że właśnie normalne historie są najbardziej nieprawdopodobne. Autor w niesamowity sposób osiągnął to, na czym zależy wielu pisarzom: wciągnął nas w swoją grę. Po zakończeniu lektury po prostu musimy zacząć poszukiwać odpowiedzi na pytania, które postawił Murakami. Ta książka jest jak długi hotelowy korytarz z drzwiami po obu stronach. Drzwi te nie są ani otwarte, ani zamknięte - wszystkie są uchylone, a przez wąską szparę sączy się delikatne, jakby zachęcające światło. To od nas zależy, które drzwi pchniemy, by zobaczyć, co się za nimi kryje.

 "Kronika ptaka nakręcacza", Haruki Murakami
7/10
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...