poniedziałek, 19 marca 2012

"Dom na Wyrębach", Stefan Darda

Z pewnością każdemu, kto mieszka i pracuje w większym mieście, przyszedł kiedyś do głowy pomysł porzucenia ściśniętych blokowisk i wijących się między nimi, wiecznie zakorkowanych ulic. Alternatywą dla tego kotła zawiści, ciągłego pośpiechu, a nade wszystko stresu są albo kosztowne przedmieścia, albo okolice zdecydowanie bardziej spokojne: tereny wiejskie. Któż nie chciałby zamieszkać we własnym drewnianym domku gdzieś na Mazurach czy Roztoczu? Stefan Darda z pewnością rozważa takie rozwiązanie – a wyrazem tego pragnienia oraz zainteresowania naturą i wierzeniami ludowymi jest jego debiutancka powieść pod tytułem „Dom na Wyrębach”.

Oto Marek Leszczyński – doktor prawa, zięć rektora Uniwersytetu Wrocławskiego, może i nieco ograniczany przez ten status, ale za to dobrze sobie radzący w niepewnych czasach końcówki XX. wieku. Ten klarowny w swojej niezmienności i ultranormalny etap życia kończy się z chwilą, w której Marek zostaje przyłapany na pogłębianiu znajomości z pewną studentką. Po rozstaniu z żoną i pracą na wrocławskiej uczelni nasz praworządny doktorek udaje się na drugi kraniec Polski, by tam na nowo ułożyć sobie życie. Dokonuje zakupu domu w przysiółku Wyręby, zamieszkiwanego przez – z nim włącznie – dwie osoby. Całą jego uwagę pochłaniają naprzemienne obserwacje ptactwa, remont miejsca zamieszkania oraz picie alkoholu (co, jak sam twierdzi i podkreśla, na pewno nie uczyni go alkoholikiem). Ten ostatni zwyczaj staje się zresztą dla Marka pomocą przy zachowaniu zdrowego rozsądku, gdy w Wyrębach zaczyna dziać się coś wybitnie nienormalnego...

Ale zanim zacznie się dziać – lub zanim czytelnik zorientuje się, że coś w ogóle jest nie tak – przez dobre sto pięćdziesiąt stron doktor Leszczyński będzie: jeździł na zakupy, rozważał czy jego sąsiad jest mordercą czy też nie, planował swe ornitologiczne podboje, kontemplował przyrodę, pił kawę, pił piwo, pił wódkę i widział ducha. Atrakcji aż nadto jak na spokojne życie w zapomnianym przez świat przysiółku niedaleko Kostrzew. Bohatera odwiedzie to od marzeń o sielance i spokoju, ale czytelnik będzie zachwycony tą litanią czynności gospodarczych i ciągłym jeżdżeniem od Wyrębów do Lublina i z powrotem. Jest w stylu Dardy coś, co sprawia, że nawet poranek skacowanego Leszczyńskiego nabiera ostrości i żywych barw. Kolejne rozdziały mijają niepostrzeżenie, czyta się je niemal jak dziennik – lekki, nieskomplikowany, ale też niesamowicie wciągający. Dzięki temu tekst ma w sobie prostotę rozumianą w jak najbardziej pozytywny sposób. Czytelnik nie otrzymuje prozy pełnej językowych fajerwerków, ale też wcale ich nie wymaga, ponieważ nawet bez tego bawi się wyśmienicie.

Sprawy wikłają się nieco, gdy na scenę wkracza wątek paranormalny, który dotąd czaił się za kulisami i sporadycznie udawał puszczyka. Niestety, poświęcona mu część książki wypada bladziej niż można się było spodziewać; nieskomplikowana i lekka narracja doskonale sprawdza się we fragmentach „obyczajowych”, ale zdecydowanie nie sprzyja budowaniu napięcia i uczucia grozy. To przyspieszenie akcji może sprawić niemały zawód czytelnikowi, który po ujrzeniu na okładce zapowiedzi „klimatu prozy Stephena Kinga” spodziewał się czegoś zupełnie innego – nie odprężającej, nieco baśniowej opowieści, a prawdziwej grozy. Niemniej jednak książkę czyta się dobrze aż do ostatniej strony, a złe wrażenie zostaje zatarte przez intrygujące zakończenie.

Pod względem wydania Videograf II, z którym związany jest Stefan Darda, spisał się dobrze. Korekta nie przegapiła praktycznie żadnego błędu, tekst sformatowano w sposób nieutrudniający czytania (jak miło, że czasem nie stosuje się marginesów na ćwierć strony), a na wstępie czytelnika czeka krótka, ale ciekawa przedmowa autora. Ilustrację na okładce zaprojektował Darek Kocurek, który pracował także nad książkami Carda czy Kinga – nie można się było spodziewać po nim niczego innego, jak tylko uczynienia pierwszego spotkania z debiutem Dardy czymś zachęcającym i oddającym klimat powieści.

Czy „Dom na Wyrębach” to dobra książka? Owszem – wciąga, relaksuje, chwilami bawi, jest też bardziej niż poprawny pod względem czysto literackim. Czy zasłużył na nominację do tak prestiżowych nagród jak Sfinks lub Zajdel? Możliwe, lecz nie należy się dziwić, że nie wygrał żadnej z tych typowo fantastycznych statuetek. Można wręcz pokusić się o stwierdzenie, że powieść byłaby lepsza, gdyby amputowano jej ducha i zamiast tego obdarowano Leszczyńskiego paroma uniwersytecko-ornitologicznymi przygodami. Wówczas nie musiałabym z lekkim rozgoryczeniem stwierdzić, że wielu książkom reklamowanie podobieństwem do prozy Stephena Kinga robi więcej szkody niż pożytku...

"Dom na Wyrębach", Stefan Darda
7/10

Recenzja opublikowana także na portalu Efantastyka.pl -> TUTAJ
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...