Z
czym kojarzy się Wam słowo „polityka”? Jeśli za punkt
odniesienia przyjmiemy nasz kraj, bez wątpienia reakcją będzie
skrzywienie się na myśl o przedwyborczej szopce, jaką odstawiają
nasi polscy politycy. Jeśli zaś spojrzymy bardziej globalnie,
zobaczymy zagmatwaną plątaninę zależności, wzajemnych podchodów
i wiecznie przewijających się w tle terminów w stylu
„gospodarka”, „równowaga sił” i „kryzys”. Jednych
to interesuje, innych nudzi, jeszcze inni utrzymują, że mają ten
cały bajzel gdzieś. Ja natomiast popatruję sobie kątem oka,
cierpliwie oczekując czegoś, co w znaczny sposób wpłynie na
obecną sytuację na świecie. Stanowisko pokrętne, ale
skłaniającego do sięgania po literaturę podpadającą pod
„political fiction”.
Fabularnie
„Kocioł” autorstwa Laryy'ego Bonda nie sprawia wrażenia
skomplikowanego. Otóż dwie europejskie potęgi militarne i
gospodarcze, Francja oraz Niemcy, postanawiają utworzyć
Konfederację, do której wciągną całą Europę,
podporządkowując sobie wszystkie pozostałe kraje. Za pierwszy cel
obierają sobie państwa środkowej części kontynentu. Nie
wszystkie jednak zgadzają się przystąpić do trącącego
zakamuflowaną dyktaturą związku, prawdziwą sensacją dla
polskiego czytelnika jest zaś fakt, że to właśnie Polska
postanowiła się postawić. Inną sprawą jest to, że każdy
rozeznany w historii Polak nieśmiało zasugeruje, iż w obliczu
takiej siły szczera chęć utrzymania młodej jeszcze niezależności
oraz narodowy heroizm to trochę za mało. W tym momencie do akcji
wkracza jak zawsze altruistyczne (lub po prostu bardzo zapobiegliwe)
USA.
Słuszne
rozmiary „Kotła” - siedemset stron to jednak nie przelewki –
są uzasadnione bogactwem w ukazywaniu powyższej sytuacji i jej
następstw. Większą część pierwszej połowy książki zajmują
polityczne rozgrywki między Konfederacją a aliantami. Rzecz jasna
mają one także nieczysty charakter: nie zabraknie podchodów,
zamachów i spisków, czego szczególnie ciekawym
wyrazem są fragmenty poświęcone działaniom agentów CIA w
Moskwie. Gra ta jest wciągająca, ale nie na tyle skomplikowana, by
trudno było się w niej połapać. Prawdę mówiąc, miejscami
sprawia wrażenie potraktowanej nieco po macoszemu, ale rekompensuje
to druga część każdego szanującego się konfliktu.
Stronę
militarną autor potraktował bardzo poważnie, jak zresztą
przystało na byłego analityka Pentagonu. Najbardziej uderzającą
cechą całej powieści są bowiem gęsto padające nazwy
współczesnego (no, powiedzmy, że współczesnego -
„Kocioł” został napisany w 1993 roku) uzbrojenia, w jakie
wyposażone są siły lotnicze, morskie czy pancerne w USA, Francji,
Niemczech, Polsce, Rosji. Jak są zbudowane pociski samosterujące
Tomahawk? Gdzie najlepiej posłać granat przeciwpancerny, by
zniszczyć czołg klasy Leopard? Czym jest system AEGIS i dlaczego
jest tak ważny dla amerykańskich krążowników? Wszystko to
i jeszcze więcej Bond przekazuje czytelnikowi w sposób
przystępny i zrozumiały, a opornych odsyła do słowniczka z tyłu
książki. Jakby tego było mało, „Kocioł” stanowi lekcję
taktyki wojennej z wykorzystaniem wojsk zmechanizowanych. Jeśli
komuś mało, zawsze może nacieszyć się dynamicznymi opisami starć
powietrznych między F-15 a francuskimi Rafale. Nudzić się na pewno
nie będziemy.
„Kocioł”
to książka z jednej strony wciągająca, z rodzaju „czytam się
sama”, z drugiej strony jednak nie jest pozbawiona wad. Charakter
powieści, a także wykształcenie autora sprawiają, że ze świecą
tu szukać dokładnych portretów psychologicznych postaci czy
wiernie oddanych przeżyć wewnętrznych. Opisy są plastyczne,
działają na wyobraźnie, ale z pewnością nie zachwycą. Tu od
formy bardziej liczy się treść – a ta, mimo pewnych
niedoskonałości, sprawia, że po lekturze „Kotła” rozglądam
się już za podobnymi tytułami, a na sytuację na świecie zaczynam
patrzeć z nieco większym zainteresowaniem. A jeśli książka
zmienia choćby w najmniejszym stopniu sposób, w jaki
przyglądam się rzeczywistości, to jest to niechybny znak, że
tytuł można polecić.
"Kocioł", Larry Bond
Data: 2 października 2011Ocena: 7/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz