Część
dziesiąta
Poruszanie się na
rodzinno-sąsiedzkich przyjęciach to sztuka, którą nie każdy jest w stanie
opanować. Nie wystarczy znaleźć sobie przytulne miejsce do siedzenia niedaleko
stołu z przekąskami i czekać, aż w pobliżu mignie znajoma twarz. O nie,
przeciwnie: trzeba samemu ruszyć do tańca. Jedną z taktyk jest krążenie między
sformowanymi drogą przypadku grupami dyskusyjnymi, umiejętne wślizgiwanie się
do rozmów i wyślizgiwanie się z nich w odmierzonych społecznym taktem
interwałach. Inną – orbitowanie wokół miejsc, które stanowią naturalne centra
komunikacyjne, czyli kuchni, korytarza przy toalecie oraz barku. Jeszcze inną,
nie mniej skuteczną, choć wymagającą pewnej subtelności – zrobienie
zamieszania. Tę właśnie strategię zupełnie niechcący wybrali Artur, Einstein,
Benek i Gabriela.
To wcale nie tak, że zaczęli się
nudzić. Artur, nie niepokojony dalszymi pytaniami ze strony przyjaciół, szybko
wrócił do swojego typowego flegmatycznego nastawienia. Dla niego fakt, że ma
tego dnia urodziny i całe przyjęcie zostało urządzone specjalnie dla niego, nie
miał wielkiego znaczenia. Pomógł w tym z pewnością fakt, że podryfowali w
kierunku środka ogrodu, gdzie rozstawiono sporych rozmiarów gumowy basen i
wszyscy goście pod krawatami, a więc i znajomi pana Korzewskiego, trzymali
dystans z obawy przed ochlapaniem. W wodzie pluskał się młodszy brat Artura z
kilkoma kolegami i nawet Einstein zawahał się, widząc, że zbliżając się
ryzykuje podtopienie. Szybko jednak odzyskał rezon i odwrócił się do reszty.
– Popływamy?
– Wiem, co chcesz zrobić – odezwał
się Benedykt, uchwyciwszy spojrzenie kolegi. – Nawet się nie waż.
– Och, daj spokój. – Einstein
próbował uśmiechnąć się niewinnie, ale efekt był raczej drapieżny. – Jest
gorąco, na pewno chcesz popływać.
– Ale nie... Nie, zostaw!
Chłopcy zupełnie niespodziewanie
zwarli się w komicznym uścisku zapaśników, którzy nie znają zasad sportowej
rywalizacji: Krzysiek szarpał Benka za ubranie, stopniowo przeciągając go
bliżej i bliżej basenu, Benek usiłował ścisnąć mniejszego kolegę ramionami i
utrzymać pozycję dzięki swojej masie. Wydawali przy tym tak głośne, nieskładne
i dzikie krzyki, że szybko zgromadzili wokół niemałą widownię. Nikt z dorosłych
nie przewidział, co może nastąpić już za kilka chwil, nikt też – i słusznie –
nie brał sceny za bójkę. Z tego powodu, gdy prawa fizyki oszukały obu chłopców,
ucierpiała na tym połowa gości przyjęcia, zgromadzona ciasnymi kręgiem wokół
basenu.
Gabriela nie potrafiła ocenić, czy
to Benek nadepnął Einsteinowi na stopę, czy może Einstein sam potknął się
własne pląsające w nieładzie nogi. W pewnym momencie chłopcy wykręcili koślawy
piruet, zaplątali się nawzajem w swoje ręce, usiłując złapać równowagę, i
runęli do basenu. Woda bryznęła na wszystkie strony.
– Nawet się tego spodziewałem –
powiedział Artur, potrząsnąwszy mokrą głową. Rozejrzał się i roześmiał się na
całe gardło. Tego właśnie trzeba było przemoczonym ludziom wokół: ogród
wybuchnął burzą śmiechu.
Pół godziny później stali we czwórkę
w pokoju Gabrieli, poszturchując się wzajemnie w oczekiwaniu na panią Szyller,
która krążyła po domu w poszukiwaniu ręczników. W końcu pojawiła się w drzwiach
z miną świadczącą o tym, że jest zła jak osa, ale nucąc coś pod nosem.
– Za karę macie wzór w misie –
powiedziała do Benedykta i Einsteina, rzucając im ręcznik. – Tylko się o niego
nie pobijcie. – Dodała, drugi podając Gabrieli i Arturowi.
– Dziękuję pani, ale ja pójdę się
szybko przebrać do łazienki, jeśli to nie problem.
– Oczywiście, kochany! Czuj się jak
u siebie w domu. – Pani Szyller zmierzwiła Arturowi włosy, nie zważając na
fakt, że nadal kapie z nich woda.
Artur odpowiedział swoim firmowym
Anielskim Uśmiechem Numer 5 i wymknął się na korytarz. Wrócił po kilkunastu
minutach, blady jak ściana i z zaciśniętymi ustami.
Tym razem nie udało się wydobyć z
niego powodu zmiany humoru; na wszystkie pytania odpowiadał machnięciem ręki i
półsłówkami, nawet nie aspirującymi do tytułu wymówek. Gabrieli dotarła do
prawdziwej przyczyny dopiero dziesięć lat później, podczas swojego własnego
przyjęcia.
Ja nadal czekam na kontunuacje FMA :( Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń